Witold Casetti: Jak zaufanie i szacunek, inspirowane wiarą, budują sukces w biznesie
Rozmowa z Witoldem Casetti: prezenterem telewizyjnym, trenerem komunikacji i ekspertem Structogram
Robert Gołaszewski: Na początku chciałbym poruszyć temat twojego przyjazdu do Polski w 1999 roku. Czy mógłbyś opowiedzieć, jakie okoliczności lub motywy skłoniły cię do tej przeprowadzki?
Witold Casetti: Przyjazd do Polski był w pewnym sensie zapisany w moim przeznaczeniu. We Włoszech, mimo włoskiego nazwiska, byłem często postrzegany jako Polak ze względu na moje imię – Witold, które jest polsko-litewskie i nie występuje we Włoszech. Czułem, że w obliczu otwierających się po 1989 roku nowych rynków w Europie Wschodniej, moje polskie korzenie i znajomość języka będą atutem. W 1994 roku rozpocząłem współpracę z międzynarodową firmą z branży finansowej. Osiągając bardzo dobre wyniki jako menedżer, znalazłem się w gronie 50 najlepszych w firmie. Kiedy więc pojawiła się możliwość otwarcia oddziału w Polsce, byłem jednym z kandydatów. Mimo młodego wieku, miałem wtedy 29 lat, wygrałem konkurencję głównie dzięki znajomości języka polskiego. Inni kandydaci, być może z lepszymi wynikami, nie posiadali tej kluczowej umiejętności. I tak, kierowany zawodowymi pobudkami, znalazłem się w Warszawie.
Rozumiem. A jakie były twoje pierwsze wrażenia po przyjeździe? Wspomniałeś o różnicach klimatycznych.
Tak, pogoda była jednym z pierwszych szoków. Wcześniej przyjeżdżałem do Polski jedynie latem, jako turysta, odwiedzając rodzinę. Praca to zupełnie inna perspektywa, zwłaszcza gdy doświadcza się zimy, a 24 lata temu zimy w Polsce były znacznie ostrzejsze. Pamiętam rekordowe -20 stopni Celsjusza w Warszawie. Dla Włocha to było ekstremalne doświadczenie. Kilka tygodni z temperaturami poniżej zera, najcieplej -4, a potem znów -15, -8... To był prawdziwy szok.
Rozumiem, że Helsinki nie znajdują się na twojej liście potencjalnych miejsc do zamieszkania. Niemniej, wracając do pierwszych wrażeń, co poza pogodą, najbardziej zaskoczyło cię po przyjeździe do naszego kraju?
Poza pogodą, uderzyło mnie to, że Polska wyraźnie aspirowała do zachodnich standardów, ale w 1999 roku jeszcze tym Zachodem nie była. Warszawa, jako swoisty termometr zmian w kraju, była w tamtym czasie pełna kontrastów. Widoczne były pozostałości poprzedniego systemu, jak wszechobecne stragany czy słynny Stadion Dziesięciolecia – wtedy największe targowisko w Europie. Dziś tych zjawisk już nie ma, ale wtedy były one symbolem młodej, rozwijającej się gospodarki. Polska gospodarka miała wówczas zaledwie 10 lat, była w fazie dynamicznego wzrostu i transformacji. Teraz, z perspektywy czasu, mogę powiedzieć, że Polska, a przynajmniej Warszawa, bardzo zbliżyła się do Zachodu, stała się w pewnym sensie "Ameryką" w Europie.
Wspomniałeś o szarości, która wtedy panowała. Jak odnalazłeś się w tej rzeczywistości, pochodząc ze słonecznej Florencji?
Rzeczywiście, w tamtym czasie Polska była postrzegana jako bardziej szara, a różnica między Polską a Włochami była znacznie bardziej widoczna. Często pytano mnie, co robię w tej szarej Polsce, skoro pochodzę z pięknej Florencji. Dziś takie pytania już nie padają, bo Polacy swobodnie podróżują do Włoch i wiedzą, że w Polsce żyje się dobrze. Muszę jednak przyznać, że pierwsze 5-6 lat minęło mi bardzo szybko, ponieważ byłem całkowicie skupiony na pracy. Jestem osobą zadaniową i gdy koncentruję się na celu, to czynniki zewnętrzne, takie jak pogoda czy otoczenie, nie mają dla mnie większego znaczenia.
Interesujące. A jakie dostrzegasz największe różnice kulturowe między Polską a Włochami, które cię najbardziej zaskoczyły?
Z pewnością Polacy są bardziej zdyscyplinowani. Ja sam czuję się otwarty jak Włoch, ale jednocześnie zdyscyplinowany jak Polak. Włosi natomiast są bardziej radośni ale i chaotyczni. Ten południowy temperament, jak się to określa, był u mnie bardzo widoczny. Co do kultury, zaskoczyło mnie na przykład, że 25 lat temu w polskich restauracjach panowała cisza jak w kościele. Ta dyscyplina, ta cisza, była dla mnie uderzająca. Im bardziej elegancka restauracja, tym większa cisza. Mój sposób rozmowy, nawet bez krzyczenia, był wtedy odbierany jako zbyt głośny. Dziś już tego nie ma, młodsze pokolenie Polaków, poniżej 25 roku życia, prawdopodobnie w ogóle nie doświadczyło tego fenomenu. Jeśli chodzi o dyscyplinę, to widać ją również na ulicach, w sposobie parkowania, w kolejkach w urzędach. Pamiętam kolejki na poczcie, które nie ustawiały się prosto do okienka, ale zakręcały w prawo. Często podchodziłem bezpośrednio do okienka, myśląc, że nikogo nie ma, a potem okazywało się, że po stronie stoi długa kolejka. To było dla mnie zaskakujące (uśmiech).
Witoldzie, jesteś rozpoznawalny przede wszystkim jako prezenter telewizyjny. Czy mógłbyś opowiedzieć o swojej pracy w Silver TV?
Oczywiście! W Silver TV prowadzę program “Na dobry dzień”, który jest skierowany do dojrzałej widowni. To projekt, który daje mi ogromną satysfakcję, bo łączy w sobie inspiracje, pozytywną energię i autentyczność. Naszym celem jest wspieranie seniorów, dostarczanie im wartościowych treści i po prostu – poprawianie im nastroju każdego dnia. Jestem dumny, że mogę być częścią tego wyjątkowego projektu.
Jesteś także certyfikowanym trenerem Structogram. Na czym polega ta metoda i dlaczego zdecydowałeś się nią zająć?
Structogram to fascynująca metoda, która pozwala lepiej zrozumieć siebie i innych dzięki analizie biostrukturalnej. Uczy, jak dostosowywać komunikację do indywidualnych potrzeb naszego rozmówcy. Dzięki temu możemy budować bardziej efektywne relacje, zarówno w pracy, jak i w życiu osobistym. Wybrałem Structogram, bo wierzę, że kluczem do sukcesu w relacjach jest empatia i zrozumienie. Dziś prowadzę szkolenia i warsztaty, które pomagają ludziom lepiej się komunikować i skuteczniej zarządzać zespołami.
Twoja praca to nie tylko media i szkolenia, ale także sektor finansowy. Co możesz powiedzieć o swojej działalności w tej branży?
Praca w finansach to dla mnie kolejne wyzwanie i możliwość rozwoju. Skupiam się na wspieraniu klientów w podejmowaniu świadomych decyzji finansowych, a także na zarządzaniu zespołami. To bardzo satysfakcjonujące, gdy mogę pomagać ludziom budować stabilną przyszłość finansową i jednocześnie rozwijać kompetencje w obszarze doradztwa i przywództwa.
Z tego, co wiem, jesteś również zaangażowany w projekt Colony. Na czym on polega?
Colony to projekt marketingu sieciowego, w którym pełnię rolę doradcy. To inicjatywa moich przyjaciół, a ja wspieram ich w budowaniu strategii i rozwoju. Colony opiera się na wartościach, takich jak współpraca, transparentność i zrównoważony rozwój. Dla mnie to wyjątkowe doświadczenie, bo mogę dzielić się swoją wiedzą, jednocześnie pomagając tworzyć społeczność opartą na wspólnych celach i wartościach.
Studiujesz również na Executive MBA. Co daje ci ten program?
Program Executive MBA na uczelni Pedagogium w Warszawie to dla mnie doskonała okazja do poszerzenia wiedzy i kompetencji z zakresu zarządzania i przywództwa. Uważam, że w dzisiejszych czasach ciągłe doskonalenie jest kluczem do sukcesu, szczególnie jeśli chcemy skutecznie wspierać innych. Ten program to nie tylko teoria, ale także praktyczne podejście, które wykorzystuję w mojej codziennej pracy.
Na koniec chciałbym zapytać o twoje wartości. Co jest dla Ciebie najważniejsze w pracy i w życiu?
W życiu najważniejsza jest Rodzina i Bóg. A w pracy najważniejsze są dla mnie autentyczność, współpraca i transparentność. Wierzę, że każdy z nas ma potencjał do rozwoju i że możemy osiągać więcej, wspierając się nawzajem. Niezależnie od tego, czy pracuję w telewizji, prowadzę szkolenia, czy wspieram projekty biznesowe – zawsze stawiam na budowanie relacji opartych na zaufaniu i wzajemnym szacunku.
Dziękuję za rozmowę i życzę dalszych sukcesów!
Dziękuję! Było mi bardzo miło.