Przejdź do treści
Aktualności
Lifestyle

UP(TO)DATE. Zmiany w przemyśle modowym

Reorganizacja, proces przebudowy, dostosowanie do nowych okoliczności. Te hasła w ostatnim czasie zyskują na wartości – i co istotniejsze – w praktyce. Wejście w lata 20-te XXI wieku okazało się być przełomowe dla wielu z nas, ponieważ zmiany spowodowane epidemią COVID-19 dotyczą niemal wszystkich dziedzin, w których dotychczas poruszaliśmy się z mniejszym, bądź większym spokojem. Zmiana cen światowych surowców, zmiany w transporcie, handlu i usługach, odczuwa w dużym stopniu sektor mody. Jest więc wystarczająco dużo powodów, by o nim rozmawiać.

q

Stan wyjątkowy

Eksperci z różnych dziedzin podkreślają, że mamy obecnie do czynienia z sytuacją bezprecedensową. Dlaczego? Ponieważ zaburzone zostają w jednym momencie - popyt i podaż. Najbardziej podatne na nowe ograniczenia są sektory przynoszące największe dochody, wśród nich sektor mody, który w Polsce generuje przychody rzędu 70 mld złotych, z czego między 13,3 a 16 mld złotych rocznie zasila budżet państwa[1]. Zmiany w tak dochodowej branży wpływają zatem znacząco na budżet krajowy. Kiedy na rynku mamy do czynienia z niedoborem produktów, stają się one bardziej pożądane, wręcz luksusowe. Ale w przypadku branży modowej o niedoborze mówić trudno. Ubrania i akcesoria sprzedawane w dużych sieciach handlowych produkowane są w nadwyżkach i sprowadzane do magazynów sklepowych z dużym wyprzedzeniem. Niesprzedanego towaru trzeba się pozbyć, m.in. sprzedając go po zaniżonej cenie. - Po częściowym otwarciu centrów handlowych, stawiamy na efektywne wyprzedawanie towaru. Niesprzedaną część z kolekcji wiosenno-letniej postanowiliśmy przenieść do kolekcji Jesień/Zima 2020 lub Wiosna/Lato 2021, a samo zamówienie na kolekcję Jesień/Zima 2020, zmniejszyliśmy o 40% – mówi Przemysław Lutkiewicz, wiceprezes zarządu LPP.
Zmiany sięgają także marek luksusowych, które produkują mniej i lepszej jakości. Wyjście naprzeciw klientowi dla nich także oznacza obniżkę cen produktów oraz zapewnienie możliwości transakcji online, wraz z odbiorem towaru w punktach drive through, co praktykuje się w warszawskim Vitkacu.  

q

Pieśń przyszłości

Według raportu sporządzonego przez PwC, mamy obecnie do czynienia ze scenariuszem średniego spadku obrotów w polskich firmach modowych. Oszacowano, że tylko miesięczna izolacja przyczyni się do strat, które branża odrabiać będzie min. 15 – 18 miesięcy. W Polsce czas kwarantanny liczył dwa miesiące, choć w dalszym ciągu trudno mówić o pełnym powrocie do normalności. W grę wchodzą bowiem wciąż aspekty psychologiczne; ludzie są ostrożni i przestrzegają wielu restrykcji nawet po ich odwołaniu. Dodatkowo trzeba liczyć się ze spadkiem zainteresowania zakupami, przynajmniej na czas odrabiania strat finansowych przez konsumentów. Czy na ratunek może wobec tego przyjść handel internetowy, czyli zakupy online? Biorąc pod uwagę potrzebę oszczędności finansowych – dla konsumenta e-commerce zmienia niewiele. Jeśli jednak mówimy o konsumencie zdecydowanym na zakupy, te robione w sieci są faktycznie coraz częściej wybieranym rozwiązaniem. W rzeczywistości sprzed kryzysu grupa odzieżowa LPP odnotowywała 90% przychodów z zakupów stacjonarnych i 10% z zakupów internetowych. Koronawirus zmienił te proporcje. O ile z chwilą zamknięcia galerii handlowych, boom na zakupy online nie nastąpił,  to w ciągu kilku tygodni sytuacja bardzo się zmieniła.  W kwietniu wzrost sprzedaży internetowej wynosił 251%, a po trzech tygodniach maja osiągnął poziom 381%. W kolejnych miesiącach przewidywane jest utrzymanie tej tendencji oraz jej pogłębianie. Przeniesienie całości biznesu do sieci, w przypadku dużych koncernów, wciąż nie jest jednak możliwe.

q

Redefinicja przemysłu

Potrzeba zmian w branży modowej była zauważalna już od jakiegoś czasu. Dotyczyła ona głównie przekształceń w dziedzinie produkcji, przede wszystkim jej ograniczenia i zminimalizowania negatywnego wpływu na środowisko naturalne, postawienie na jakość, nie ilość. Wydaje się, że przejściowy kryzys może uruchomić gruntowną przemianę. 

Widzimy rosnące zapotrzebowanie na ubrania bardziej uniwersalne, ponadsezonowe, ponieważ kluczem wyboru jest dziś funkcjonalność, wygoda oraz ekonomia – dodaje Przemysław Lutkiewicz.

Zachód już zareagował. Pod koniec maja przedstawiciele British Fashion Council i Council of Fashion Designers of America wydali wspólne oświadczenie, w którym zarekomendowali pomysł tworzenia nie więcej niż dwóch kolekcji rocznie. To samo dotyczy ilości pokazów mody. Dyrektor kreatywny domu mody Gucci – Alessandro Michele – oświadczył, że „nie chce wracać na te same tory”, a to oznacza rezygnację z części prezentacji kolekcji, które do tej pory realizowane były w rytmie: cruise, prefall, wiosna-lato, jesień-zima. W tym roku żadnej ze swoich kolekcji nie pokaże dom mody Saint Laurent. Na podobne rozwiązania decydują się kolejni projektanci.
Zastanawiająca jest także w branży duża rozbieżność czasowa pomiędzy dostarczaniem towaru do magazynów a ich sprzedażą. Bo faktycznie, kolekcje na wiosnę i lato pojawiają się w sklepach w lutym, ale przywożone są znacznie wcześniej i często w dużo większych ilościach, niż zostanie później sprzedane. Bezprecedensowy okres epidemii, która ogarnęła cały świat, może zapoczątkować zmiany, jakie wcześniej były planowane, odkładane w czasie lub bardzo stopniowo wdrażane. Istnieje szansa, że staną się one trendem nie tylko sezonowym.

Autor: Anna Jankowska 


a


[1] Według Raportu: Wpływ koronawirusa na rynek modowy w Polsce. Opracowanie: PwC Advisory spółka z ograniczona odpowiedzialnością sp.k. (dawniej PwC Polska Sp. z o.o.). Data publikacji: 30 marca 2020 r.

Najnowsze wydanie