Przejdź do treści
Aktualności

Inwestować alternatywnie

O możliwościach inwestycyjnych jakie mają do wyboru polscy inwestorzy rozmawiamy z Łukaszem Blichewiczem, Prezesem Zarządu Grupy Assay.

Polscy inwestorzy często podnoszą problem wąskiego wachlarza możliwości inwestycyjnych. Wskazują też na problem z uzyskaniem rzetelnych informacji na temat inwestycji, które ich zainteresowały. Czy podziela Pan to spojrzenie na obecny kształt rynku?

W obecnej chwili faktycznie jest tak, że większość polskiego rynku inwestycji kapitałowych, opiera się na informacjach pozyskanych od takich czy innych pośredników finansowych. Do pewnego stopnia ma znaczenie czy mamy do czynienia z domem maklerskim, bankiem czy mniejszą lub większą spółką po prostu zajmującą się pośrednictwem. Wpływa to do pewnego stopnia na stopień zweryfikowania inwestycji jak i kwalifikacje czy doświadczenie osoby, z którą mamy po drugiej stronie stołu. Niemniej cechą wspólną jest niewątpliwie to, że pomimo przedstawiania przez wszystkie te podmioty teoretycznie bardzo szerokiego wachlarza możliwości inwestycyjnych, sprowadzają się one do kilku dość prostych mechanizmów. W takiej sytuacji istotniejsze są oczywiście warunki danego rozwiązania ale też emitent czy spółka, w którą inwestujemy, bez względu na formę.

Właśnie tych emitentów dotyczy kolejne pytanie. Obligacje wydają się być jednym rozwiązaniem dla inwestora ale oferowane poziomy tak zyskowności jak i zabezpieczeń mocno się od siebie różnią. Na co warto zwrócić uwagę wybierając właściwy dla siebie produkt?

Nie da się prosto odpowiedzieć na to pytanie. Każdy emitent jest w innej sytuacji. Ogólnie przyjmuje się, że do kategorii najbezpieczniejszych inwestycji należą na przykład obligacje skarbowe. Ale z kolei charakteryzują się jednym z niższych poziomów rocznego oprocentowania, czyli zwrotu dla inwestora. Patrząc z drugiej strony, zdarzają się na rynku instrumenty dłużne, których rzekome stopy zwrotu przekraczają nawet 20% w skali roku. Niemniej decydując się na taki produkt musimy mieć na względzie, że z jakiegoś powodu emitent takie oprocentowanie proponuje. Warto mieć na względzie, że produkty finansowe to nadal tylko produkty i ich ceną sterują krzywe popytu i podaży. Jeżeli ktoś oferuje tego typu oprocentowanie, prawdopodobnie jego produkt nie został kupiony po niższym i nie ma szczególnego wyjścia. Obok tego, warto oczywiście zwracać uwagę na majątek emitenta, czy to rzeczowy czy w formie aktywów takich jak inne akcje, udziały czy wierzytelności.

Dużo mówi się o braku nowych alternatyw do inwestowania. Większość produktów dłużnych to dalej developerzy, firmy zajmujące się wierzytelnościami albo wielkie korporacje z obligacjami o  niskiej stopie zwrotu. Pomimo pozornego bezpieczeństwa, we wszystkich tych sektorach były problemy z wypłatami środków. Czy jest jakiś czynnik, który Pana zdaniem pozwala ocenić z większą dozą prawdopodobieństwa potencjalny sukces inwestycji?

Każdy powinien dokonać indywidualnej oceny inwestycji, którą zamierza wybrać i ulokować w niej środki. W naszym przypadku szczególną uwagę zwracamy na dwa, jeszcze na rynku niepopularne: dywersyfikację i odpowiedzialność osobistą. Możliwości uciekania od zobowiązań spółek kapitałowych jest wiele a pociągnięcie zarządu z art. 299 KSH do odpowiedzialności jest niezwykle trudne a czasami niemożliwe. W związku z tym, jeżeli inwestujemy środki w podmiot, którego wspólnicy czy zarząd poręczają ją osobiście, możemy być względnie spokojni co do czystości intencji pożyczkobiorcy. Drugi czynnik, czyli dywersyfikacja, zapobiega całemu szeregowi ryzyk, związanych z legislacją, konkurencją, technologią czy po prostu czynnikami ludzkimi. Staramy się dobierać przedsięwzięcia w taki sposób, który pozwoli to ryzyko niejako rozproszyć czyli spowodować, że problem w jednym punkcie działalności zupełnie nie przenosi się na pozostałe. A czasem nawet pomaga, bo rynek inwestycyjny nie znosi próżni.

A jak jest z akcjami i udziałami? Czy w przypadku produktów tego typu w ogóle możliwa jest chociaż przybliżona ocena ryzyka inwestycyjnego?

Praktycznie wszystkie inwestycje w udziały czy akcjonariat, za wyjątkiem opatrzonych gwarancją odkupu, wiążą się niewątpliwie z możliwością utraty całości kapitału. Za to ryzyko jest jednak pewna premia. Pamiętajmy, że większość produktów dłużnych cechuje się ograniczoną stopą zwrotu. Jeżeli w statucie czy umowie spółki nie ma szczególnych zapisów dotyczących przyszłych odkupów, rozmawiając o tej kategorii aktywów, mamy do czynienia z nieograniczoną stopą zwrotu. Warto też rozróżnić aktywa publiczne od niepublicznych. W przypadku tych pierwszych, szczególnie notowanych na głównym parkiecie, ryzyko utraty całości kapitału istnieje ale jest statystycznie mało prawdopodobne. W przypadku aktywów niepublicznych takich jak chociażby spółki startupowe, ryzyko jest większe ale stopa zwrotu w odniesieniu do spółek notowanych, może być w ujęciu procentowym nieporównywalnie większa.

Jak Assay odnajduje się na tym niełatwym rynku? Działacie w formie Alternatywnej Spółki Inwestycyjnej, legislacyjnie stosunkowo nowego tworu. Macie problem z pozyskaniem inwestorów?

Na początku działalności, kiedy mieliśmy znacznie mniejszy portfel inwestycyjny i krótszą historię działalności, faktycznie byliśmy zmuszeni wychodzić z propozycjami na zewnątrz. Dziś, kiedy portfel jest zdywersyfikowany i stoi za nami historia zrealizowanych przez inwestorów zysków, bazujemy głównie na poleceniach i współpracy z istniejącymi inwestorami. Ale biorąc pod uwagę, że zgłaszają się do nas podmioty i osoby o coraz zasobniejszych portfelach, chcemy trochę rozszerzyć ofertę. Okazji rynkowych nie brakuje a wiedząc jak je wykorzystać, szkoda nam wspólnie z inwestorem nie zarobić. Dlatego dotąd opieraliśmy się na inwestycjach dłużnych ale niedługo chcemy otworzyć się też na zewnętrznych inwestorów. Nasz plan zakłada, że jeszcze przez 2-3 lata będzie nam się opłacało posługiwać zewnętrznym kapitałem.

I w jaki sposób będąc akcjonariuszem Assay będzie można zarobić?

Dwojako, tak jak w przypadku bycia akcjonariuszem innych spółek. Jedną metodą jest oczywiście późniejsza odsprzedaż akcji po wyższej wartości. Tu jednak wprowadziliśmy mechanizm prawa pierwszeństwa dotychczasowych akcjonariuszy, chcąc po prostu mieć kontrolę nad tym kogo gościmy w spółce. Drugim jest dywidenda, która w przypadku Alternatywnych Spółek Inwestycyjnych może być niespodziewanie znacząca. W zasadzie jedynym dopuszczalnym w tej formie prawnej kosztem jest opłata na rzecz zarządzającego co z dużym prawdopodobieństwem oznacza, że znaczna część przychodu przeistacza się w dywidendę. Tym samym przy każdym wyjściu z inwestycji, możemy liczyć na spory zysk w stosunku do ulokowanych w spółce środków. Dodatkowo planujemy posłużyć się takimi mechanizmami jak gwarancje odkupu czy tarcza inflacyjna, które nie są częstym zjawiskiem na rynku.

Skąd pewność że zyski będą? Operujecie na rynku startupowym, który jednak obarczony jest dużym ryzykiem.

Zyski już są. Nie możemy nic oczywiście gwarantować na przyszłość ale my osobiście jesteśmy na tym etapie bardzo spokojni o kolejne lata. Zdywersyfikowany portfel, dobre dotychczasowe wyniki i perspektywa wyjść z inwestycji na lata 2020-2021 pozwalają nam optymistycznie patrzeć w przyszłość. Oczywiście zdajemy sobie sprawę z tego, że to co robimy nie jest konwencjonalne. Nie ukrywam, że dość często jest nawet trudne do wytłumaczenia podczas krótkiego spotkania i może budzić niepokój. Niemniej staramy się tym nie przejmować i iść do przodu, rozwijając kolejne podmioty. Najlepszym świadectwem z naszej działalności będą wyniki samego Assay’a jak i realne zarobki naszych inwestorów.

A jak jest z tymi dotychczasowymi zarobkami? Czy inwestorzy rzeczywiście na inwestycjach realizowanych wspólnie z Grupą Assay się wzbogacili?

Tak, dotychczasowa stopa zwrotu, liczona do sierpnia zarówno z inwestycji udziałowych, akcyjnych jak i dłużnych wniosła 33,6%. Ta dana może oczywiście ulegać w czasie zmianie. Nie mogę tu nic poza inwestycjami dłużnymi gwarantować ale mam realne przekonanie, że najlepsze jeszcze przed nami.

Red.

Najnowsze wydanie