Sztuka odporna na kryzys
Rozmowa Anny Jankowskiej z Piotrem Posiadałą, dyrektorem sprzedaży Artinfo.pl
6,96 mln złotych (wraz z 18 proc. opłatą aukcyjną) za obraz Jana Matejki „Portret prof. dr Karola Gilewskiego” to rekord na polskim rynku aukcyjnym za pojedyncze dzieło sztuki. Padł na początku czerwca, w momencie, gdy w życie wszedł IV etap znoszenia restrykcji chroniących przed rozprzestrzenianiem się koronawirusa. Czy inwestowanie w sztukę jest dobrą alternatywą dla lokaty kapitału w czasach niepewnych?
Anna Jankowska: Doba zmian i przekształceń wielu gałęzi gospodarki przedłuża się. Jak na kryzys pandemiczny zareagował rynek sztuki, w tym rynek aukcyjny w Polsce?
Piotr Posiadała: Zaskakująco dobrze. Stałą tendencję wzrostową obserwujemy od kilku lat i trochę obawialiśmy się, co może wyniknąć z tego zamieszania, ale raczej nikt nie spodziewał się, że praktycznie wszystkie segmenty rynku odnotują tak dynamiczny wzrost.
Czy podobnie sytuacja wyglądała w trakcie kryzysu z 2008 roku, po upadku banku Lehman Brothers?
Trudno porównywać te dwa okresy, bo to były zupełnie różne realia. W Polsce rynek cały czas mocno się rozwija. W 2008 roku byliśmy na zupełnie innym poziomie. 200 - 300 tys. zł za obiekt to były bardzo duże pieniądze, dzisiaj takie transakcje są już codziennością. Po kryzysie w 2008 roku rynek zareagował z opóźnieniem, było lekkie przyhamowanie, teraz, na razie tego nie widzimy.
Mówimy o pierwszych miesiącach pandemii - aukcje, które jeszcze się odbywają, były zaplanowane znacznie wcześniej. Ale czy ta wzrostowa tendencja jest prognozowana także na kolejne miesiące?
W czasie rozmów z kolekcjonerami zauważalna jest chęć i gotowość do nabywania coraz lepszych prac, cena gra mniejszą rolę, klienci poszukują obiektów unikatowych. Nie ma natomiast chęci odsprzedaży dzieł z kolekcji. Takie warunki będą służyć tendencji wzrostowej.
To może być szansa na pozyskanie nowych klientów…
Od początku lockdown’u zaobserwowaliśmy duży przyrost nowych klientów. Kontaktowali się z nami użytkownicy, którzy wprost mówili, że są to ich pierwsze zakupy i potrzebują pomocy w przeprowadzeniu procesu transakcji. Nie tylko od strony technicznej, ale przede wszystkim w kwestii fachowego doradztwa. Oczywiście każdemu taka pomoc została udzielona. Nie będę ukrywał, że ta niezwykle trudna sytuacja, pozytywnie przełożyła się na naszą branżę.
W jaki obszar sztuki najchętniej inwestują Polacy? Domyślam się, że największym wyzwaniem są legendarne nazwiska – Malczewski, Nowosielski, Fangor. A co z młodą polską sztuką?
Jeżeli chodzi o inwestycje, zdecydowanie wybierane są nazwiska bezpieczne. Jacek Malczewski, Józef Brandt, Mojżesz Kisling, Alfred Wierusz Kowalski, ród Kossaków - ze sztuki dawnej. Miłośnicy sztuki współczesnej szczególnie poszukiwali prac Zdzisława Beksińskiego, Jerzego Nowosielskiego, Tadeusza Brzozowskiego czy wspomnianego przez Panią Wojciecha Fangora.
Młoda, dobra polska sztuka się obroniła. Może nie zanotowaliśmy spektakularnych rekordów - takich jak przy nazwiskach klasyków, ale klienci cały czas koncentrują swoją uwagę na interesujących nazwiskach młodego pokolenia. Świadomi kolekcjonerzy dostrzegają duże zróżnicowanie w wartości artystycznej prac dostępnych na rynku, ale potrafią docenić interesujących, konsekwentnych twórców.
Czy kryzys ma wpływ na szacowanie wartości dzieł sztuki, na ich cenę?
Sytuacja związana z epidemią skłoniła wiele osób do refleksji. Przede wszystkim odczuliśmy, że posiadanie gotówki to nie jest dobry pomysł. Jej wartość maleje. Nieruchomości są bardzo drogie, złoto historycznie wysoko. Wiele lat temu, ludzie umówili się, że złoto ma wartość samą w sobie, jest lokatą. To przekonanie przeniosło się na dzieła sztuki. Kolekcjonerzy argumentowali swoje zakupy tym, że posiadanie złota i gotówki nie sprawia żadnej przyjemności czy satysfakcji.
A obcowanie z dziełami sztuki jak najbardziej. Jeżeli klienci odnotowali, że za prace które dekadę temu kosztowały 100 000 zł, płaci się teraz 200 - 300 czy czasami nawet 500 tys. zł., to doszli do wniosku, że kolekcja dzieł sztuki to może być naprawdę dobry pomysł.
Jeżeli mówimy szczególnie o sztuce dawnej, to dzieła sztuki wykazują dosyć dużą niezależność w stosunku do czynników zewnętrznych. Ich wartość została ugruntowana przez dziesiątki lub nawet setki lat, zbiór jest ograniczony, znakomitych prac jest bardzo mało i zawsze będą one poszukiwane. Wystawy, publikacje, wieloletnia praca kuratorów, sympatie publiczności to coś, na co giełda czy trendy ekonomiczne wpływu nie mają.
Polacy lubią „bezpieczne” inwestycje. Czy za takie można uznać inwestycje w dzieła sztuki?
Dzieła sztuki mogą być bezpieczną inwestycją, ale konieczne jest spełnienie kilku warunków. Podstawowy, to kwestia autentyczności. Dlatego zawsze zapraszamy do konsultacji, polecamy zakupy w renomowanych galeriach i domach aukcyjnych. Bezpieczne powinny być nazwiska klasyków. Pamiętajmy o tym, że dzieła sztuki mają stosunkowo ograniczoną płynność. Często proces znalezienia klienta może być dłuższy niż przy innych aktywach. Dlatego ekonomiści rekomendują, żeby na tego typu inwestycje przeznaczać ok. 10-20 % swoich oszczędności. Oczywiście, osoby które mają dużą wiedzę i doświadczenie często inwestują znacznie więcej.
Jaką mają gwarancję, że zakupiony obraz lub rzeźba, za jakiś czas przybiorą na wartości, a w związku z tym, będą dobrą inwestycją?
Żadnej. Poważna galeria czy dom aukcyjny nie zagwarantują klientowi, że dana praca na pewno zyska na wartości. Rozsądnymi, przemyślanymi wyborami możemy zwiększyć szansę na to, że zakupiony obraz, rzeźba czy fotografia będą nie tylko ozdobą naszego domu, rozrywką wizualną lub intelektualną, ale także lokatą kapitału. Zawsze staramy się przekonać klientów, żeby nabywali prace które im się podobają i z którymi chcą żyć. Aspekt inwestycyjny jest istotny, ale powinien być drugoplanowy. Doświadczenie pokazuje, że najlepszymi inwestycjami są dzieła, których nie chcemy sprzedawać. Najprościej będzie inwestować w dzieła klasyków sztuki dawnej i współczesnej, deponować prace w muzeach i spokojnie liczyć na to, że wzrosną na wartości. W dzisiejszych realiach cenowych koszt takiej pojedynczej pracy to kilkaset tysięcy złotych, a coraz częściej będzie to znacznie więcej. Jednak dla tych ze znacznie skromniejszymi budżetami też mamy dobre wiadomości, można kupić coś interesującego i perspektywicznego, jednak do każdego takiego zakupu będzie potrzebna pogłębiona analiza.
Dodajmy, że zakupy na aukcjach to nie tylko kwoty rzędu kilkuset tysięcy złotych. Kolekcjonować i inwestować może tak naprawdę każdy….
To prawda, wszyscy mówią o rekordach i spektakularnych licytacjach, ale ilość obiektów w obiegu sprawia, że pojawia się bardzo dużo okazji. Prace o wysokiej jakości artystycznej można kupić już za ok 1000 - 2000 zł. Do 10 tys. wybór może być już naprawdę bardzo szeroki. Warto zaznaczyć, że kolekcjonowanie dzieł sztuki to nie tylko zajęcie dla wąskiego grona najbogatszych. Oni oczywiście są odpowiedzialni za rekordy, ale wiele osób może cieszyć się wspaniałą sztuką w domu.
Jako serwis, udostępniliście swoim użytkownikom odsłonę ART INFO LIVE. Odnoszę wrażenie, że rynek aukcyjny budzi ciekawość nie tylko aktywnych kolekcjonerów i inwestorów, staje się wręcz modny…
Obserwatorów jest zazwyczaj znacznie więcej niż zalogowanych, mogących licytować kolekcjonerów. Aukcje zawsze budziły ciekawość osób, które nie miały wcześniej z nimi kontaktu. Bez wychodzenia z domu możemy obserwować, bądź kupować na wszystkich aukcjach! To wielka wygoda, nie trzeba wypełniać formularzy rejestracyjnych, wystarczy być naszym zweryfikowanym klientem. Wielu kolekcjonerów bardzo ceni fakt, że ich dane osobowe pozostają w jednym miejscu, nie zależy im na rozgłosie.
Jakie zmiany zaistniała sytuacja wymogła na pracy galerii i domów aukcyjnych? Czy można rozumieć, że w nowych warunkach branża mogłaby w zasadzie funkcjonować w oparciu tylko o działania online?
Branża od kilku lat sukcesywnie przenosi coraz większą część swojej działalności w sferę wirtualną. Dotyczy to głównie pozyskiwania klientów i reklamy swojej oferty. Pandemia przyspieszyła tę tendencję, ale większość firm płynnie i bezproblemowo poradziła sobie z nową sytuacją. Na zachodzie nie było już tak łatwo. We Francji wiele aukcji zostało przełożonych. W Polsce tylko jedna. Trudno jednak sobie wyobrazić, żeby firmy funkcjonowały tylko on-line. Proces zakupu dzieł sztuki wymaga bezpośredniego kontaktu z kolekcjonerem. Aukcjom internetowym towarzyszą wystawy przedaukcyjne, na które przychodzą klienci, często całe rodziny, aby móc na żywo zapoznać się z obiektem. Wakacyjny wyjazd możemy kupić na odległość, z dziełami sztuki jest inaczej.
Sytuacje kryzysowe to bardzo często szansa na rozwój, także zawodów związanych z rynkiem sztuki, np. art-advisorów…
Nie łączyłbym rozwoju działalności on-line z rozwinięciem profesji art-advisora. Obserwujemy natomiast znaczny wzrost profesjonalizmu i kompetencji pracowników domów aukcyjnych i galerii, którzy rozpoczęli pracę w ciągu ostatnich dziesięciu lat. To osoby ambitne, kompetentne, przenoszące najlepsze zagraniczne wzorce na polski rynek. To dobry znak.
Mówimy o jasnych stronach kryzysu, ale czy przedstawiciele domów aukcyjnych nie obawiają się, że młodzi artyści dotknięci skutkami finansowymi sytuacji, zrezygnują z pośrednictwa w sprzedaży i zaczną robić to na własną rękę, np. poprzez media społecznościowe?
To zazwyczaj nie jest dobra droga dla artysty. Oczywiście może on się wspomagać mediami społecznościowymi, ale zawsze najlepszym rozwiązaniem jest zdrowy układ z galerią, która wykonuje pracę promocyjną na rzecz autora, a ten może być skupiony na pracy artystycznej. Oczywiście są twórcy, którzy opierają swoją sprzedaż na działaniach samodzielnych, ale doświadczenie pokazuje, że współpraca z dobrą galerią, agentem, w dłuższej perspektywie potrafi być bardziej owocna.
Wobec wszystkich optymistycznych doniesień można rozumieć, że wirus strachu o przyszłość nie zainfekował Waszej branży…
Absolutnie nie. Spowodował raczej mobilizację branży do pracy. Na początku wszyscy zadawali sobie pytanie, co wyniknie z tego zamieszania, ale nikt nie przewidział takiego scenariusza. Myślę, że każdy liczy się z tym, że gorszy moment może nadejść, ale jednak wszyscy widzimy, że chęcią do kupowania dzieł sztuki zaraża się coraz więcej osób. To trend, o którym wszyscy mówili od lat, i teraz nadchodzi. Coraz więcej mówi się o kolekcjonowaniu w mediach, społeczeństwo wyraźnie się tym interesuje. Pamiętam jak jeszcze kilkanaście lat temu do muzeum chodzili nieliczni. W warszawskim Muzeum Narodowym zazwyczaj było kilkanaście, kilkadziesiąt osób. Od kilku lat widać duży wzrost liczby zwiedzających, to musiało przełożyć się na decyzje zakupowe. Coraz mniej osób chce patrzeć na puste ściany w swoim domu.
Dziękuję za rozmowę
Komentarze do wywiadu:
Weronika Ptak - specjalista rynku sztuki; autorka artykułów, wywiadów i raportów poświęconych polskiemu rynkowi sztuki.
Rynek sztuki tworzą nie tylko domy aukcyjne, ale również galerie sztuki, antykwariaty, targi sztuki oraz instytucje kulturalne mające wpływ na rozwój kariery poszczególnych artystów i kształtowanie trendów. Dane sprzedażowe, które pozwalają na analizę rynku sztuki, pochodzą jednak głównie z rynku aukcyjnego.(…) Mocno rozwiniętym segmentem rynku sztuki są aukcje młodej sztuki, które przedstawiają zróżnicowany poziom artystyczny, a proponowane na nich dzieła mają raczej charakter dekoracyjny. Mimo tego, dzięki niskim cenom wywoławczym cieszą się one dużym zainteresowaniem.
Michał Borowik – kolekcjoner sztuki współczesnej
Słusznie byłoby zapytać, czy świat mógłby istnieć bez sztuki? Inwestycja nigdy nie będzie dobra jeśli jej jedynym bodźcem będzie oślepiająca chęć zysku, a kluczem do jej zrozumienia jest wiedza, intuicja, wrażliwość, otwartość.
Światowy rynek sztuki do dalszego wzrostu potrzebuje transparentności. Trzy czwarte kolekcjonerów przed inwestowaniem w dzieła sztuki powstrzymuje brak jednolitych regulacji i metod wyceny, to będzie silny wektor zmian w najbliższych latach. Sama wartość polskiej sztuki w porównaniu ze sztuką światową jest wciąż niedoszacowana, jednak tempo wzrostu cen w galeriach czy na krajowych aukcjach, kilkadziesiąt procent w skali roku, jest bardzo odczuwalne.