Zmiany? Tak! Ale jak?
Jeszcze będzie normalnie, jeszcze będzie przepięknie… To drugie zależy od nas. To pierwsze niby też, ale świat VUCA i świat BANI i świat Zalfów mówią nam, że stara, dobra normalność już nie wróci. Zmiana stała się szybsza i wszechdominująca. Pandemia, zmiany klimatyczne, ceny energii, wojna na Ukrainie czy zmiana rządów w Polsce są jednocześnie przyczyną i skutkiem zmian. Jak sobie radzić ze zmianą w biznesie? W naszych firmach? Oto kilka rad, takich niby prostych, ale i pomocnych jednocześnie.
Kiedy i jak zacząć zmiany?
Najbardziej znaną książkę o zmianach napisał Spencer Johnson - „Kto zabrał mój ser?”. Pozornie zabawna historyka, ale wnioski i techniki niezwykle ważne. Po pierwsze – nie pytaj kto jest winny zmianom, akceptuj rzeczywistość i szukaj dla siebie nowych rozwiązań i szans. Stare nie wrócą. Po drugie – często wąchaj ser, czyli analizuj sytuację, obserwuj, wyciągaj wnioski. Inaczej zaśpisz gruszki w popiele. Jak się obudzisz, rynek i konkurencja mogą być już daleko. Po trzecie – zrozum, że lęk przed zmianą jest naturalny. Zawsze w zmianie coś starego i wygodnego tracimy. Trochę żal… Ale jeśli będziesz stał w miejscu, w istocie będziesz się cofał. A tak praktycznie – jeśli zaczynasz poważnie myśleć o zmianach, to prawdopodobnie jest już baaardzo późno. Oby nie za późno. To tak jak z ojcem, który dojrzał do rozmowy z synem o dojrzewaniu. A syn ze spokojem pyta – to czego tato chcesz się tak konkretnie dowiedzieć? Dostrzeganie, że nasze dzieci już dojrzały jest tak samo trudne jak dostrzeżenie, że nasza firma już od dawna potrzebują zmian.
Jak nie polec w trakcie zmian?
Z krzywej światowej sławy psychologa Kurta Lewina (urodzony w Mogilnie pod Inowrocławiem) wynika wiele rzeczy. Jedna z ważniejszych, to fakt, że po uruchomieniu zmian sytuacja się pogorszy. Oczekiwanie natychmiastowej poprawy jest myśleniem życzeniowym. Stare mechanizmy już nie będą działały, a nowe jeszcze nie przynoszą efektów. Potrzebujemy czasu, by nauczyć się nowych maszyn, programów czy procedur. TTT – To Trochę Trwa. Kiedy robisz remont w domu, przez kilka dni nie masz łazienki. To dość oczywiste, ale nie każdy to rozumie. Dajmy sobie i ludziom czas, by oswoić się z nowym, by zacząć z nowego skutecznie korzystać.
Porzucanie słynnej strefy komfortu?
Do zapomnienia. Albo właściwego zrozumienia. Znane od ponad stu lat prawo Yerkesa i Dodsona mówi, że mamy trzy strefy: komfortu, rozwoju i paniki. Po pierwsze – zbyt gwałtowne porzucenie znanych procedur może przerzucić ludzi w strefę paniki, a nie rozwoju. Jeśli chcemy kogoś nauczyć pływać, to wrzucanie na głęboką wodę nie jest dobrym pomysłem. Wyrzucimy go co prawda ze strefy komfortu (z bezpiecznego brzegu), ale czy do strefy rozwoju (zmiany) czy do strefy paniki? I drugie, potoczne rozumienie komfortu. Uczenie się nowego, pierwsze błędy, testowanie są i tak dla dorosłych mocno niekomfortowe. Może wystarczy? Może warto pracownikom w tym trudnym okresie zapewnić większy komfort? I psychiczny (prawo do błędów) i fizyczny. Na przykład posiłki, czas na odpoczynek – by mogli bardziej skoncentrować się na nauce, na zmianach.
Na zakończenie – nigdy zmiana dla samej zmiany.
Nie jesteśmy korpo. Nie działamy według zasady – jak nie wiesz co zrobić, zrób reorganizację. Żyjemy w świecie realnym – więc bazowe pytanie, to pytanie – po co ta zmiana? I co ona nam przyniesie? Od tego zacznijmy. Powodzenia w zmianie!
Autor: Marek Skała
Dziennikarz ekonomiczny, mówca inspiracyjny, trener, coach